Nasze BLW – trzeci miesiąc

Dam dam dara ram, jesteśmy po trzech miesiącach rozszerzania diety! Ten ostatni miesiąc był wyjątkowy, bo córka wreszcie zaczęła siedzieć w krzesełku. Wcześniej jadła u mnie na kolanach. Nie ukrywam, że ta zmiana bardzo ułatwiła nam posiłki. Wreszcie mogę jeść, mając dwie ręce do dyspozycji i nie muszę brać prysznica po każdym posiłku córki. I dodatkowo widzę jak A. zajada.

Codziennie proponuję A. trzy posiłki, zazwyczaj jest to śniadanie, obiad i kolacja, czasem któryś posiłek wypadnie na rzecz drugiego śniadania. Do każdego posiłku podaję wodę. Zdecydowanie lepiej idzie jej picie wody ze szklanki. Mam nadzieje, że etap powodziowy mamy już za sobą. Podczas wyjść bierzemy wodę w bidonie ze słomką.

Pieczony łosoś i dorsz, bataty, ziemniaki, papryka i kukurydza

Dalej jest bałagan na stole i pod nim, ale odrobinę mniejszy. Już rzadko robimy kąpiel, z reguły wystarczy mycie w umywalce. Dodam, że A. od początku nie korzysta ze śliniaków i fartuszków. Co jakiś czas próbuję wrócić do tematu i testuję różne opcje, ale za każdym razem te dodatkowe akcesoria przeszkadzają A. i ściąga je szybciej niż nadążam z zakładaniem. Starsza córka dopiero po pierwszych urodzinach odrzuciła śliniaki… A Wasze dzieci korzystają ze śliniaków lub fartuszków?

W tym miesiącu u córki pojawił się chwyt szczypcowy, a wraz z nim nowe możliwości. Już duże słupki nie są tak fascynujące – kasza pęczak jest zdecydowanie ciekawsza. 😁Mieliśmy też epizod z dość mocnym zakrztuszeniem ziemniakiem, ale córka sama sobie poradziła i wróciła do jedzenia.

Budyń jaglany z truskawkami

Dalej mamy fazę testowania siły grawitacji – „Mamo! Widzisz trzymam batata. Patrz! Batat za burtą, leci, leci, gdzie on jest?” Wychyla się z krzesełka, patrzy na mnie, patrzy na batata i znowu na mnie i na batata. „-Mamo podniesiesz? Dzięki, chodź, sprawdzimy czy teraz zadziała tak samo.” Jak dobrze, że mam pomocnika w postaci starszej córki, która świetnie się bawi podając wyrzucone smakołyki.

Społeczny rozwój u A. zaowocował częstszymi zaczepkami podczas posiłku. Rozmawia z nami, inicjuje kontakt, chce śpiewać podczas jedzenia, śmieje się, gdy my się śmiejemy. Ma też ostatnio rytuał na zakończenie posiłku, a mianowicie wylewa wodę ze szklanki na stół i uderza rękami w blat, tak by nas ochlapać. Ubaw po pachy…

Ku mojemu zaskoczeniu A. zaczęła jeść łyżeczką. Domaga się jej, gdy dostaje dania typu owsianka, czy kaszotto. Gdy dostała jajecznice najpierw coś mi po swojemu tłumaczyła, po czym wzięła słupek papryki i zaczęła nim ją sobie nakładać. Zaskoczyło mnie, gdy zobaczyłam jak próbuje jeść makaron łyżką i widelcem, oczywiście jeszcze dość nieudolnie.

W tym miesiącu zaliczyliśmy 5 dniowy wyjazd w góry. Trochę się stresowałam, jak poradzimy sobie z jedzeniem poza domem. Ostatecznie proponowaliśmy 2 posiłki dziennie, były mniej urozmaicone, raz z braku możliwości pojawił się słoiczek gruszkowy, ale i tak wydaje mi się, że dobrze nam poszło.

Podrzucam listę produktów, które A. spróbowała w tym miesiącu po raz pierwszy. Nie wiem jak to się stało, że dopiero teraz spróbowała brukselkę. Szybko nadrabiamy zaległości. Bardzo posmakował jej hummus serwowany na chlebie, jajecznica, jogurt naturalny z amarantusem i makaron z bazyliowym pesto. Pierwszy raz proponowałam też domowy kisiel z owoców zrobiony przez tatę i siostrę – był szał.

A jak u Was idzie rozszerzanie diety? Na jakim etapie aktualnie jesteście? I napiszcie, że Wasze dzieci też ściągają śliniaczki. 😉

Omlet z masłem orzechowym, banan i śliwka
Warzywne kaszotto z soczewicą, warzywa na parze
Kisiel z amarantusem
Owsianka z owocami
Jogurt naturalny z amarantusem i truskawkami

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.