Czy byłeś w tym roku grzeczny? Jeśli tak, to możesz spać spokojnie. Mikołaj na pewno o Tobie nie zapomni…
Grzeczna dziewczynka, grzeczny chłopiec – to etykieta, której najbardziej nie lubię i nie rozumiem, no może jeszcze obok klasycznego „niejadka”. Zauważyliście z jaką łatwością etykietujemy w ten sposób dzieci? Mam wrażenie, że jest ona wpisana już do naszego codziennego słownika. Dla mnie ta etykieta nic nie wnosi na temat mojego dziecka, nic nie wnosi o mnie, ani o relacji między na nami. A co ma zrozumieć z niej dziecko? A no że gdy robi tak, jak inni oczekują jest „ok”, a kiedy się nie dostosuje już „ok” nie jest. Nie dowie się czego potrzebuje rodzic, jak to jest w jego świecie, nie skonfrontuje swojego widzenia sytuacji, z tym jak odebrał ją dorosły. Dowie się jedynie że jest „niegrzecznym chłopcem”.
A co dla Ciebie znaczy, że dziecko było grzeczne? I to przez cały rok? Jak zachowują się niegrzeczne dzieci? Co masz na myśli, pytając dziecko, czy było grzeczne lub oceniając je właśnie przez pryzmat owej grzeczności? Uważam, że zadając to pytanie 6 grudnia, odbieramy temu pięknemu, pozytywnemu dniu całą magię. Widziałam już dzieci, które płakały, gdy opiekunowie wykorzystywali „grzeczność” jako warunek do otrzymania prezentów. Owa „grzeczność” w grudniu staje się w wielu domach, szkołach i przedszkolach kartą przetargową. Uważam, że to brak szacunku do dziecka.
Dodatkowo, wchodzimy w zabawę z nieszczęsnymi karami i nagrodami: rózga jako kara za niegrzeczne zachowanie, a prezent jako nagroda za „grzeczność”. Czy nasze dzieci naprawdę tego potrzebują? Gdy dziecko robi coś, co nam się nie podoba, jest niegrzeczne i zasługuje na karę, a gdy zachowuje się zgodnie z naszymi oczekiwaniami, możemy je pochwalić wołając „ale z ciebie grzeczna dziewczynka, pięknie!” i dodatkowo nagrodzić. Ale czy rzeczywiście chcemy, by nasze dziecko było posłuszne dorosłym, uległe, ciche, niepewne, będące w niezgodzie ze sobą, tylko po to by zadowolić innych, dostać coś w zamian lub uniknąć kary?
„Pojedziesz dzisiaj do babci, tylko bądź grzeczna”- czyli nie sprawiaj problemów, nie zawracaj głowy swoimi potrzebami, ustąp, dziel się, nawet jeśli nie masz na to ochoty, tłum emocje, bo innym może być ciężko znieść Twój płacz… Może jednak wolimy, by dziecko zachowywało się autentycznie, miało poczucie własnej wartości, było samodzielne, spontanicznie, odważne, wiedziało czego chce, miało swoje zdanie, podejmowało wyzwania?
Tupie nogą, płacze, nie chce dać innemu dziecku swojej ulubionej zabawki – czy to niegrzeczność? Biega zamiast iść „grzecznie”, bawi się marchewką zamiast jeść „grzecznie”, nie zjada do końca zupki, nie chce iść spać w porze wyznaczonej przez rodziców, nie chce „grzecznie” założyć spódniczki, którą wybrała mama, nie powiedziało „dzień dobry” wchodząc na plac zabaw, nie dało się zbadać lekarzowi… co za niegrzeczne dziecko!
A gdyby spojrzeć na to tak: biegało, bo potrzebowało ruchu, nie zjadło obiadu, bo akurat dziś nie miało apetytu, nie chciało dać się zbadać, bo bało się bólu, nie powiedziało głośno „dzień dobry”, bo wstydziło się publicznie odezwać, uderzyło brata, bo tylko tak umiało bronić swoich granic, krzyczało, bo chciało wreszcie zostać usłyszanym, szczypało, bo chciało samodzielnie założyć ubranie, tylko mu nie wyszło.
Czy zamiast mówić: „Posprzątaj pokój, bo inaczej Mikołaj do ciebie nie przyjdzie”, nie lepiej powiedzieć „Chodź posprzątamy pokój, żeby Mikołaj miał gdzie zostawić prezenty.” Jaki komunikat byłby dla Was bardziej wspierający? Bardzo bliskie jest mi stwierdzenie Janusza Korczaka, że „ nie ma dzieci – są ludzie”. I jeśli coś mi nie pasuje w stosunku do dorosłych, czemu ma być adekwatne do dzieci? Wyobrażacie sobie powiedzieć do męża: „Kochanie, jaki jesteś grzeczny, powiedziałeś naszej sąsiadce dzień dobry. Chyba chcesz, żeby Mikołaj przyniósł Ci prezent”, czy „Moja żona była dzisiaj bardzo niegrzeczna, bo nie przygotowała obiadu, mimo że ją o to rano poprosiłem. Muszę wymyślić jej jakąś karę” – czy zauważacie ile w tych komunikatach nierównowagi, chęci dominacji nad drugą osobą i okazania swojej wyższości?
Obok tego całego psychologicznego gadania, jest też historia św. Mikołaja z Miry, który wcale nie przynosił prezentów „grzecznym” ludziom. Polecam poczytać więcej na ten temat, bo mam wrażenie że reklamowy wizerunek dziadka w czerwonej czapce z pomponem już zupełnie przesłonił idee tego pięknego święta. Dlatego też omijam szerokim łukiem wszystkie imprezy mikołajkowe w najbliższy weekend, bo na samo wyobrażenie sobie, że obcy mężczyzna przebrany za krasnala wypytuje moją córkę, czy była grzeczna i czy słuchała mamusi i tatusia, aż przechodzą mnie dreszcze. Podsumowując, mam takie życzenie, by w tym roku Mikołaj uwierzył we wszystkie dzieci, bo, jak pisał Janusz Korczak „dziecko chce być dobre. Jeśli nie umie – naucz. Jeśli nie wie – wytłumacz. Jeśli nie może – pomóż.”