Ładowanie baterii, czyli jak pracować ze złością na zimno

Często, gdy myślimy o dziecięcej lub dorosłej złości, skupiamy się na tym, co można zrobić na gorąco, czyli wtedy, gdy jesteśmy już w silnych emocjach.

Co zrobić, by pomóc dziecku w złości? Co zrobić, by dziecko w złości nie biło, nie kopało, nie gryzło? Co zrobić, by zatrzymać swoją złość?

Warto jednak wiedzieć, że zrobienie czegokolwiek nowego, innego niż do tej pory, w silnych emocjach, jest bardzo trudne. A bez wgrania odpowiedniego oprogramowania na zimno, gdy jesteśmy w komforcie – wręcz niemożliwe.

Ogromnie ważne jednak jest to, co robimy na co dzień. To, co robimy jakby zupełnie bez związku z problematyczną dla nas złością. W jaki sposób ładujemy nasze baterie, jak dbamy o siebie i swoje potrzeby, jak się regulujemy. Można to nazwać profilaktyką złości.

Dlatego właśnie, gdy zauważamy, że złości jest w naszym życiu za dużo, że jest nam już z tym zbyt trudno, warto najpierw zająć się tym, co wbrew pozorom jest łatwiejsze, czyli właśnie ładowaniem swoich baterii na co dzień.

Bardzo bym chciała, żeby wybrzmiało tutaj wyraźnie również to, że taka profilaktyka w ogromnej mierze dotyczy tego, jak dbamy o swoje ciało. Mam poczucie, że jako dorośli często mamy tendencję do skupiania się na swoim umyśle i zapominaniu o ciele. Ciało to przecież tylko narzędzie… Nasze dzieci jednak nie zatraciły jeszcze tego naturalnego kontaktu ze swoim ciałem i instynktu, by właśnie poprzez ciało obniżać napięcie, dbać o swój komfort.

To dlatego dzieci na co dzień dążą do kontaktu fizycznego, przytulania, chcą by je głaskać, gilgotać, zawijać w naleśnik, masować, uciskać, ugniatać, lubią siłowanki, lubią ruch, przebywanie na świeżym powietrzu. Lubię patrzeć na to w ten sposób, że im więcej dam tego typu kontaktu mojemu dziecku na co dzień, im więcej naładuje się ono przez ciało, tym mniej będzie u niego tej złości. Ale to samo dotyczy się też mnie samej. Robię to nie tylko dla dziecka, ale i dla siebie, bo moje ciało również na tym korzysta.

Znacie zabawę jajko miłości? Pokazujemy dziecku dłoń złożoną w pięść i mówimy, że to jest jajko miłości. Następnie rozbijamy delikatnie jajko na głowie malucha, a z jajka wypływa i rozlewa się na caaaałe ciało dziecka miłość, co pokazujemy poprzez głaskanie/masowanie naszymi dłońmi 🙂 Moja córka bardzo lubi też jajko gilgotek – gdzie po rozbiciu jajka po całym ciele rozpływają się gilgotki 😉 Tego typu zabawy powtarzane kilka razy dziennie (o ile dziecko je lubi! Bo przecież… Wcale nie każde musi!) potrafią zdziałać cuda.

Jakie są Wasze rodzinne i indywidualne sposoby na ładowanie baterii? Co lubicie robić, co Wam daje spokój, siłę, radość? Podzielcie się swoimi strategiami w komentarzu ⬇️ Stwórzmy bazę sposobów na obniżanie napięcia i regenerację! Chętnie przetestujemy Wasze pomysły w ten długi weekend ❤️

Ja zacznę: uwielbiam spacery, noszenie Młodej w chuście, przytulanie, kąpiel z książką, masaż, czytanie książek, oglądanie seriali, słuchanie muzyki, wszystko, co związane jest z Harrym Potterem (a ostatnio szczególnie słuchanie kolejnych rozdziałów pierwszej części czytanych przez znane osoby), słuchanie podcastów czy webinarów, rozmowy z bliskimi, uczenie się, czas spędzony sam na sam ze sobą, zabawy z psem i głaskanie go…

A moja córka? Uwielbia skakać, być noszoną na rękach i w chuście, ganiać się, zawijać się w naleśnik, który jest smarowany masłem orzechowym i krojony na kawałki, masażyki palcami, dłonią czy specjalną kulką do masażu, spacery, bieganie, zabawy w wodzie, taniec, przesypywanie kaszy, czytanie książeczek, obserwowanie zwierząt i owadów, delikatne głaskanie po twarzy, układanie klocków, jajko miłości i gilgotek, czas spędzany z dziadkami oraz ciocią i wujkiem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.