Wielu rodziców ma bardzo konkretną wizję tego, jakimi rodzicami chcą być i jak chcą wychowywać swoje dziecko. Ja też należę do takich osób. Szukanie informacji, sprawdzanie zaleceń, uwzględnianie ich w większym lub mniejszym stopniu w swojej rodzinnej codzienności. Takie podejście ma wiele dobrych stron, ale też jeden spory minus. Czasem bywa ciężko udźwignąć na swoich plecach te wszystkie zalecenia, gdy jednocześnie trzeba trzymać na rękach dziecko, a może i troje, ugotować obiad, popracować, wstawić i powiesić pranie, wyprowadzić psa i zrobić zakupy. Toć każdy ma swoje granice
I wszystko do tego momentu jest zupełnie naturalne. Ale okazuje się, że wielu z nas, rodziców, zalewa palące poczucie winy, gdy wyłamiemy się ze swojej wizji rodzicielstwa. Gdy zabraknie nam zasobów i zrobimy coś inaczej, niż byśmy chcieli. Do tego dochodzi czasem dojmujące poczucie porażki i skandujące w głowie myśli: „co z ciebie za rodzic, skoro…”. I w sytuacji, gdy brakuje energii, baterie życiowe są na poziomie 1% i niechybnie cała maszyneria zaraz padnie, my dokładamy sobie samobiczowanie. Tak, żeby wbrew jakimkolwiek prawom osiągnąć w minut kilka, maksymalnie kilkanaście, poziom naładowania na poziomie -100%. Spójrzmy na to z boku i zastanówmy się, do czego to może doprowadzić w dalszej kolejności…? Tak, zgadza się! Do wielu kolejnych incydentów robienia czegoś totalnie wbrew swoim zasadom i wartościom, wpadłszy w wyjątkowo paskudne błędne koło.
Może to znacie, a może nie. Niezależnie od tego, jak to u Was wygląda, myślę, że ciężko znaleźć rodzica, który nigdy, ani razu w całym swoim rodzicielstwie, nie doświadczył wyrzutów sumienia w stosunku do swojego dziecka. Takim niebezpiecznym obszarem jest telewizja i inne media cyfrowe. Przypomnę, że zalecenia Amerykańskiej Akademii Pediatrycznej mówią o tym, że do 18. miesiąca życia dziecko nie powinno mieć żadnej styczności z ekranami, z wyjątkiem rozmów z bliskimi np. na skypie. Między 18. a 24. miesiącem życia można wprowadzić już telewizję, jeśli się bardzo chce, ale nie na zasadzie, że puszczamy cały sezon, czy tam dwa, świnki Peppy i wychodzimy z domu na 8 godzin do pracy (szczerze wierzę, że trafiają do Was moje, jak lubię myśleć, żartobliwe wyolbrzymienia ). W tym wieku trzeba z należytą uwagą wybierać dobre jakościowo programy dla dziecka, towarzyszyć mu w odbiorze i rozmawiać z nim o tym, co dzieje się na ekranie, a także ograniczać czas spędzony w ten sposób. Do ilu?Tego AAP nie precyzuje, ale można założyć, że najlepiej by była to mniej niż godzina dziennie, skoro dla dzieci w wieku 2-5 lat zaleca się maksymalnie godzinę ekspozycji na ekrany dziennie. W tej grupie wiekowej rodzice nie muszą już oglądać wszystkiego razem z dzieckiem – nadal jednak powinni mieć nad tym kontrolę i po programie omawiać z dzieckiem, co tam się wydarzyło.
To tyle z teorii. A teraz przejdźmy do tego, że żyjemy obecnie w izolacji społecznej, nie możemy nigdzie wyjść, często żyjemy w ogromnym napięciu, być może lęku, nie spotykamy się nawet z najbliższą rodziną, nie mamy dodatkowej pomocy w opiece nad dzieckiem, być może musimy jednocześnie pracować zdalnie i opiekować się maluchem, który zazwyczaj jest w czasie naszej pracy w placówce. No i tak jakoś za cholerę nie chce się to dziecko cicho bawić klockami i układać puzzli przez te 8 godzin, no A może pracujemy w usługach i obecnie po prostu nie zarabiamy, co wiąże się z ogromnym obciążeniem i stresem? A może ktoś z naszych najbliższych pracuje w służbie zdrowia, a może mamy inne problemy zdrowotne, które wymagają kontaktu z lekarzem lub wizyt w szpitalu… Tych „a może” można by mnożyć w nieskończoność.
Świnka Peppa i Psi Patrol to, z tego co słyszę, cisi bohaterowie wielu domów w czasie tej kwarantanny I myślę, że wszyscy się ze mną zgodzą, gdy powiem, że naszym dzieciom nie stanie się żadna krzywda, jeśli w tym trudnym czasie wspomożemy się telewizją bardziej niż zwykle. Warto skupić się na tym, by tłumaczyć dziecku jak najwięcej z tego, co dzieje się na ekranie i starać się być przy nim, gdy tylko to możliwe. Rozmawiać, rozmawiać i rozmawiać. A ja podrzucę parę wartościowych propozycji tego, co można zobaczyć na Netflixie
- Po pierwsze korzystajcie z tego, że możecie zadzwonić do bliskich na Messengerze, Whatsappie, czy przez inne programy. Niech dzieci mają kontakt z dziadkami, choćby w ten sposób.
- Programy przyrodnicze – takie jak „Our planet” lub „Earth – one amazing day”. Moja córka uwielbia w tym ostatnim rozczulać się na widok jej ukochanych pand, wzruszać się, gdy zebry przechodzą przez rwąca rzekę, śmiać się, gdy misie ocierają się plecami o drzewo, a później puszczają bąki, czy też podziwiać majestatycznego leniwca, który płynie na swoją – jak mu się wydaje – randkę. Puszczam Małej wybrane fragmenty.
- Puffin Rock. To bajka o maskonurach i innych zaprzyjaźnionych zwierzętach. To spokojna, ładna bajka, w której przemyconych jest wiele ważnych wartości, modelowych zachowań i sposobów wspólnego szukania rozwiązań problemów. A na dodatek mnóstwo ciekawych informacji z życia zwierząt!
- Przytul mnie. Kreskówka inspirowana książką „Proszę mnie przytulić”. Ładna i spokojna animacja, dużo rodzicielskiej miłości, łagodna muzyka. Nie wszystko mi się tam podoba, ale mimo wszystko to ciekawa propozycja
Może zainteresuje Was też, że na platformie Amazon Prime Video jest dostępna animacja o Gruffalo Ale tu bym uważała. O ile moja córka uwielbia książkę o Gruffalo, tak jestem ostrożna z tą animacją, bo Gruffalo w akcji budzi w niej jednak niepokój.
Młoda dopiero niedawno zaczęła oglądać telewizję raz na jakiś czas (wcześniej było tv tylko do inhalacji), dlatego mamy dość wąski repertuar. A jak to wygląda u Was? Czekam na Wasze propozycje, może poznamy dzięki Wam coś nowego!