Perfekcjonizm dosięga nas współcześnie w najróżniejszych dziedzinach życia. Szczególnie łatwo wpaść w tę pułapkę mamom. Ta rola wiąże się dziś z nieustanną gonitwą za coraz to nowszymi zaleceniami, nadążaniem za wiedzą, która – im bardziej wchodzisz w temat, tym bardziej – pęcznieje, jak nadmuchiwany balon, który zdaje się nie mieć limitu swojej pojemności! Stos książek do przeczytania piętrzy się na półce, ale kiedy czytać, gdy tak dużo jest na głowie? Wpisy na blogach, webinary, warsztaty, konferencje, kursy online, ebooki, podcasty – wszystko to mamy na wyciągnięcie ręki, w nieograniczonej ilości! Ale… jak z tego korzystać, skoro bycie mamą to zajęcie 24/7?
Łatwo wpaść tutaj w spiralę takiego myślenia, że trzeba dowiedzieć się WSZYSTKIEGO i wszystko to stosować na swoim dziecku, żeby rozwijało się jak najlepiej, było jak najzdrowsze, jak najszczęśliwsze, samodzielne, empatyczne, pewne siebie, żeby miało stabilne poczucie własnej wartości, poczucie sprawczości, by uczyło się regulować swoje emocje, komunikować się w zdrowy sposób, a najlepiej, żeby nie miało jeszcze do nas w przyszłości o nic żalu ani pretensji. A wymieniać jeszcze można by długo! W dodatku w tym wszystkim dziecku trzeba dać dobry przykład, bo przecież w ten sposób dzieci uczą się najlepiej, więc wszystko to trzeba potrafić samemu, samemu się tego nauczyć i stosować w praktyce.
Brzmi strasznie? Może takie być 🙂
Żebyśmy się dobrze zrozumieli: zdobywanie rzetelnej wiedzy na temat rozwoju dziecka i tego, jak wesprzeć je w różnych dziedzinach i elementach dnia codziennego, jest mi bardzo, bardzo bliskie. Uważam, że rola rodzica w dużym stopniu wiąże się właśnie z szukaniem informacji i podążaniem za aktualnymi zaleceniami. Z tym, by tę wiedzę przełożyć na swoje życie i pewne rzeczy przepracować w sobie, jeśli jest taka potrzeba. Z tym, by dać dziecku „dobry przykład”, który faktycznie jest jednym z najskuteczniejszych narzędzi kształtowania pewnych nawyków czy zachowań.
Warto jednak uważać na tę pułapkę, jaką jest chęć dostosowania się do wszystkich zaleceń, wymagań, porad w 100%. Tak, by być idealnym rodzicem, wyciętym z papieru tworzącego strony podręcznika o rozwoju dziecka. Moim zdaniem jest to niemożliwe. Każdy z nas jest – na szczęście! – tylko człowiekiem, każdy z nas miewa lepsze i gorsze dni. W te lepsze może nam się wydawać, że przesuniemy góry, jeśli będzie trzeba, a w te gorsze… najprostsze czynności będą nieziemskim wyzwaniem. Jak myślicie, czy warto biczować się za każdy błąd, za każdą chwilę słabości, za każdy gorszy dzień?
Spoiler alert! Nie warto 😉
Tak jak w żywieniu fajnie sprawdza się zasada 80/20 (w 80% zadbaj o dobrą dietę, a w 20% daj sobie trochę luzu), tak bliska jest mi ona również w patrzeniu na rodzicielstwo. I to bliska nie w sensie swobodnego jej stosowania, a raczej standardu, o którym staram się przypominać sobie w trudnych chwilach. Tak, tak, ja też wpadam często w pułapkę perfekcjonizmu!
Rodzicu, pamiętaj, że jeśli kończą Ci się rezerwy, to jest to lampka ostrzegawcza – uzupełnij je, napełnij swój metaforyczny kubeczek! Jak najszybciej zrób dla siebie to, czego potrzebujesz, by lepiej się poczuć. Zrób to, by powrócić do równowagi i mieć zasoby, by radzić sobie z kolejnymi wyzwaniami rodzicielskimi. Pamiętaj o takiej higienie każdego dnia! Jeśli nie zauważysz, że przekraczasz ten punkt, to zorientujesz się, że coś jest nie tak, dopiero po fakcie. Gdy zastosujesz wobec swojego dziecka jakąś strategię, która nie jest w zgodzie z Tobą, i której nie chcesz wcale stosować. I jasne, to się zdarza, trudno jest zapobiec temu za każdym razem. Ale… czasem zapobiec można, o ile masz tego świadomość i codziennie dbasz nie tylko o dziecko i swoją rodzinę, ale także o siebie i swoją regenerację. Nie bez przyczyny maskę z tlenem najpierw musisz przystawić sobie, by móc pomóc dziecku 🙂
Dlatego pamiętaj, że Twoje dziecko bardziej niż idealnie zdrowego, zbilansowanego posiłku potrzebuje zdrowego psychicznie rodzica 🙂 I jeśli staniesz przed wyborem: stać w garach i szykować taki posiłek dla całej rodziny, chociaż powoli zaczynasz kipieć pod pokrywką i masz ochotę tymi garnkami i talerzami rzucać o ściany ;), albo zamówić jedzenie z dowozem, napić się w tym czasie herbaty, pobawić się z dzieckiem lub wyjść na spacer i złapać trochę oddechu i dystansu, a później zjeść ten posiłek w dobrej atmosferze – to chyba już wiesz, co wybrać?
Cześć,
bardzo ciekawy wpis!
Chciałbym się dowiedzieć więcej!