Podtrzymywanie relacji z opiekunem to strategia przetrwania dla dziecka

Zapadły mi mocno w pamięć słowa Magdy Komsty, które ostatnio usłyszałam: „Ciało i mózg dziecka nie wie, że mamy XXI wiek, że jest rok 2020”. Funkcjonuje tak samo, jak tysiące lat temu. Dziecko nie wie, że jest w domu, bezpieczne, że nie grozi mu śmierć w paszczy dzikiego zwierzęcia. Podstawą przetrwania dla dziecka była relacja z opiekunem. Zwracanie na siebie uwagi, domaganie się zaspokojenia swoich potrzeb poprzez płacz, spanie z rodzicem, bycie blisko niego.

Wydaje się, że niemowlę jest zupełnie bezbronne, jeśli chodzi o przetrwanie – wszystko zależy od opiekuna. Owszem, tak jest. Co nie zmienia faktu, że dziecko przychodzi na świat wyposażone w zdolność domagania się od opiekuna tego, czego do przetrwania potrzebuje. Nie jest zupełnie bezbronne. Jego bronią w tym kontekście jest… Płacz! I wszelkie zachowania przywiązaniowe. Dziecko płacze, bo chce przeżyć. Dzieci, które nie płakały, które przesypiały od urodzenia noc, które nie zwracały na siebie uwagi rodzica, nie przeżywały zbyt długo i nie przekazały swoich genów dalej. Jesteśmy potomkami tych dzieci, które budziły się często w nocy, sprawdzając czy rodzic jest obok. Które płakały, pozostawione same sobie. Które domagały się głośno zaspokojenia swoich potrzeb.

I tu wjeżdża behawioryzm, który mówi: niepożądane zachowania należy ignorować lub karać, żeby się wygasiły. Najważniejsze jest zachowanie i fakt, że zachowanie to można kształtować poprzez kontrolę bodźców i wzmocnień. Niepożądane zachowanie to oczywiście płacz, domaganie się bliskości rodzica, wzięcia na ręce, przytulenia, spania blisko opiekuna, itp. Pewnie myślicie sobie: „Co ona mi tu wyjeżdża z jakimś behawioryzmem? Czy to nie czasem psy Pawłowa i szczury Skinnera? Przecież to jakieś zamierzchłe czasy!”. Teoria behawiorystyczna ugruntowała się dość mocno w wychowywaniu dzieci i poglądach na ten temat, niekoniecznie musimy sobie to uświadamiać. Kary i nagrody jednak są przecież żywcem wyciągnięte właśnie stąd. Skąd dziecko ma wiedzieć, że czegoś nie wolno robić, że coś zrobiło źle, jeśli nie zostanie ukarane?

Tymczasem zachowanie dziecka to tylko czubek góry lodowej. Gdyby istniał sam ten czubek, to Titanic by się o niego raczej nie rozbił… Bo najważniejsze jest to, co kryje się pod powierzchnią. Co tam się kryje? No, reszta góry lodowej 😉 Potrzeby, uczucia, emocje. 2-miesięczne dziecko nie powie nam, że potrzebuje czuć się bezpiecznie, dlatego woli spać na naszych rękach. Nie powie nam tego nawet roczniak. Czy odkryciem będzie, gdy dodam, że dwulatek też nam tego nie powie?

Dlatego dziecko płacze. Prosi, by wziąć je na ręce, by je przytulić, pokołysać, ponosić. Maluch wie, że tego potrzebuje, ale nie uświadamia sobie tego. Dlatego brak zdolności komunikacji werbalnej nie jest tutaj jedyną barierą. Nawet dziecko, które świetnie mówi i milion razy dziennie pyta: „Dlaczemu?” („Dlaczemu mówisz do mnie, Martuś?”) nie będzie zdolne wyłożyć nam logicznie, że w tej chwili jest mu trudno, bo jest zmęczone, wolałoby już po prostu zjeść kolację i iść spać, a przed snem poprosi o przytulasy i masażyki, żeby się wyciszyć po dniu pełnym wrażeń i wyregulować się przez ciało. Drogi rodzicu, czy Ty potrafisz tak powiedzieć? Ja przyznam, że dopiero się tego uczę 🙂

Co robi dziecko zamiast tego? Płacze. Co mówi nam behawioryzm? Ignoruj niepożądane zachowania. Nie chcesz, by dziecko płakało, więc nie reaguj na ten płacz. Okazanie dziecku uwagi, przytulenie, wzięcie na ręce, to w tej sytuacji wzmocnienie pozytywne. No gdzie tu logika?! Nie chcesz, by dziecko płakało, więc okazujesz mu uwagę i troskę?!

Dziecko nie powinno usypiać na rękach, przy piersi, nie powinno spać z rodzicami, nie powinno być dużo noszone, nie powinno „zbyt długo” być karmione piersią, itd. itp. Bo się tego nauczy. A takie wyuczone zachowanie to bardzo zły nawyk, który później ciężko wyplenić!

Jeśli te zachowania, o których mówimy, miałyby być wyuczone, to dziecko nie przeżyłoby zbyt długo.

Te potrzeby są wrodzone. A zachowanie tylko sygnalizuje te potrzeby. Dziecko przychodzi na świat z pakietem podstawowym pod tytułem „przetrwanie”. Oczywiście, dzieci są różne, więc te pakiety są często zindywidualizowane. Jednak każde dziecko potrzebuje relacji. Nie jest to jego wymysł, nie jest to manipulowanie rodzicem (zdolność do manipulacji to naprawdę bardzo złożona funkcja, a mózg dziecka nie jest w momencie przyjścia na świat gotowy! Trzeba trochę pograć, żeby wbić ten zaawansowany level ;)), nie jest to kaprys. To jego biologia!

Moim zdaniem to ujęcie tematu niesamowicie otwiera oczy. Dodatkowym wsparciem może być spojrzenie na dziecko, jak na siebie. Wyobraź sobie, że jesteś z dwulatkiem w markecie (wiem, science fiction trochę w obecnej sytuacji, ale wierzę w Waszą wyobraźnię! 😃). Zapragnął nagle jakiejś zabawki, której Ty nie możesz/nie chcesz mu kupić. Więc następuje klasyk gatunku: rozpłaszczka zwyczajna na podłodze sklepu z jednoczesnym wydawaniem alarmujących dźwięków w obliczu niebezpieczeństwa, zjawisko potocznie znane jako histeria. A Ty? Jesteś po nieprzespanej nocy, 8 godzinach wyczerpującej pracy, trudnej rozmowie z szefem, bierze Cię przeziębienie (a obecnie doszedłby stres, czy to aby na pewno zwykłe przeziębienie!), jest Ci gorąco, doskwiera Ci głód roku, boli Cię głowa, a jeszcze nie masz koszyka („bo tylko kilka rzeczy wezmę przecież”) i wszystko wypada Ci z rąk, jogurt rozbija się o podłogę i rozbryzguje naokoło, więc wrzeszczysz: zamknij się wreszcie, nie mogę tego słuchać, marsz do kasy! Nie będzie żadnego placu zabaw przez cały tydzień!

Czy chcesz, by ktoś z postronnych oceniał Twoje rodzicielstwo na podstawie tego zachowania? Chcesz, by ktoś podszedł i powiedział do Ciebie: chyba nie pozwolimy pani zrobić tu zakupów, bo nie tolerujemy takich zachowań w naszym sklepie. A może chcesz, by dziecko ignorowało Twoje zachowanie, bo jest ono dla niego niepożądane, i kręciło się dalej po podłodze jak wskazówki stopera, wydając bulgoczące dźwięki?

Czy raczej w tej sytuacji wolisz, by wszyscy naokoło widzieli nie zachowanie, a to, co jest w środku Ciebie? Że Ci trudno, że tyle Ci się zwaliło na głowę, że tyle niezaspokojonych potrzeb wrzeszczy w Tobie, domagając się zaspokojenia, że złość wykipiała z Ciebie, bo brak Ci sił, a tu w dodatku dziecko „robi sceny”?

Czym to się różni od sytuacji noworodka, w którym aż wszystko wyje w środku, w poszukiwaniu mleka, ciepła, poczucia bezpieczeństwa, znajomego zapachu i dźwięku, kojącej obecności osoby, którą zna, i która jest dla niego bezpieczną bazą, obecności, która mówi: spokojnie, jestem przy Tobie, nic Ci nie grozi? Ano, różni się, oczywiście! Tym, że noworodek nie ma zdolności samoregulacji, nie jest do tego rozwojowo zdolny, nie ma możliwości samokontroli, nie ma samoświadomości i wglądu w siebie, nie ma możliwości, by zrobić cokolwiek innego niż płacz. Dlaczego w tym dziecku mielibyśmy widzieć tylko jego płacz, a nie to, co się pod nim kryje?

Człowiek zachowuje się źle, gdy czuje się źle. To dotyczy zarówno dorosłych, jak i dzieci. Czy widzisz logikę w tym, by w takiej sytuacji pogarszać samopoczucie dziecka, zamiast je ukoić? Czy tego samego potrzebujesz, gdy to Tobie jest trudno? Wierzę, że nie. Wierzę też, że rzadko patrzymy na te sprawy z takiej perspektywy i nawet jeśli w pełni zgadzamy się z takim podejściem, to brakuje nam czasem argumentów, dlaczego tak jest.

Wierzę też, że podstawą w wychowaniu jest relacja z dzieckiem. Nie kształtowanie jego zachowania za pomocą nagród i kar (odmawianie dziecku swojej uwagi i bliskości to dla niego kara, uwierzcie mi!) w taki sposób, by nam odpowiadało. Tylko zastanawianie się, jaki komunikat nadaje nam dziecko poprzez to zachowanie. Odebranie tego komunikatu, dostrzeżenie dziecka razem z tym, co znajduje się pod powierzchnią (czy tragedia Titanica niczego nas nie nauczyła?), a następnie adekwatne zareagowanie. Czy to oznacza, że dziecko ma żyć bez żadnych granic i robić, co mu się żywnie podoba, w myśl „bezstresowego wychowania”? Absolutnie nie. Granice pojawiają się zupełnie naturalnie w ramach relacji. I dziecko się ich uczy w ramach relacji.

… ale to już zupełnie osobny temat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.